Strony

sobota, 17 października 2015

Prolog.

- Mam złe przeczucia… - słyszę cichy pomruk z ust mojej dziewczyny, która z rezygnacją opiera się o zlew i patrzy przez okno. Odrzucam na bok krojone wcześniej warzywa i podchodzę do niej, mocno ją przytulając od tyłu. Wiem, że spotkanie z moimi rodzicami kosztuje ją sporo nerwów. Zwłaszcza teraz, kiedy siedzi w niej małe ziarenko, które powstało z naszej miłości. Całuje ją we włosy i ściskam ramię, by dodać otuchy, ale wiem, że to i tak nic nie da. Zachowanie moich rodziców względem Sophie przechodzi najśmielsze oczekiwania każdego człowieka. Z reguły rodzice chcą by ich dziecko w końcu znalazło kogoś dla kogo straci głowę, kto będzie wywoływał uśmiech na jego twarzy nawet w najgorszych momentach, kto zawsze był, jest i będzie. Moi zaś ślepo zapatrzyli się w pannę Stiegler i żadne tłumaczenia o jej zachowaniu wobec mnie na nic się zdają. Czy naprawdę woleli by był w nieszczęśliwym związku, który opiera się jedynie na seksie i dawaniu jej pieniędzy na każdą zachciankę, bo na nic więcej ją nie stać? – Naprawdę, Gregor. Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że wprosili się do nas na kolację w dobrych intencjach.
- Skarbie, może trochę więcej optymizmu, hm?
- Po ostatnim spotkaniu z twoimi rodzicami? Chyba nie wiesz co mówisz…
Rzeczywiście. Po ostatnim spotkaniu z rodzicami Soph tydzień dochodziła do siebie, bo została zwyzywana od wywłok, które rozbijają „szczęśliwe” związki i posądzona o bycie ze mną ze względu na pieniądze i to, że jestem sportowcem znanym na cały świat. Szkoda, że patrząc na Sandrę widzieli w niej księżniczkę. 
- Przyrzekam ci, że jak tylko zaczną się pretensje i nieprzyjemne uwagi kierowane w twoją stronę to własnoręcznie wyrzucę ich za drzwi. 
- To twoi rodzice. Nie chcę, by zaczęli jeszcze dopowiadać sobie, że nastawiam cię przeciwko nim.. - wzdycha. I ja też wzdycham. Jestem między młotem a kowadłem, z tym, że jednak ten młot ma podwójną siłę, bo rodzice wiedzą jak uderzyć by bolało, a Sophie jest neutralna - spokojnie woli rozwiązać spory niż skakać sobie do oczu i zazwyczaj to ona sprowadza mnie do pionu. 
- Nie pozwolę na to, by obrażali moją księżniczkę, rozumiemy się? - obracam ją przodem do mnie, obejmuje w pasie i spoglądam w oczy. Widzę, że jest zdenerwowana i wolałaby w tym momencie dowiedzieć się, że wygrała wycieczkę do Afryki, której termin wylotu jest za dziesięć minut. Odgarniam niesforny kosmyk blond włosów z jej czoła i złączam nasze usta w krótkim pocałunku, po czym opieram swoje czoło o jej. - Nie przejmuj się tak nimi. Teraz masz być zrelaksowana, zero stresu, zero nerwów. 
- Chciałabym... 
- Wiesz, że gdyby nie ciąża to przełożyłbym cię teraz przez kolano? - mówię wprost do jej ucha i przygryzam jego płatek. - Jeśli proszę cię byś nie przejmowała się niczym to nie dyskutuj ze mną i tak właśnie zrób. - składam buziaka na jej skroni i wracam do krojenia warzyw na sałatkę. Patrzy na mnie niepewnie, ale po chwili delikatnie się uśmiecha. Ile ja bym dał, by w końcu mogła pomyśleć o moich rodzicach jak o dobrych i normalnych ludziach, a nie czepiających się o wszystko złośników...

Dochodzi dziewiętnasta, Soph biega z salonu do kuchni i odwrotnie, ciągle coś doprawia, na stole co chwilę zachodzą nowe zmiany. Aż mam ochotę złapać ją i związać, bo w jej stanie stres połączony z przemęczaniem się to niezbyt odpowiednie połączenie. Kiedy w mieszkaniu rozbrzmiewa dzwonek do drzwi, moja dziewczyna omal nie wypuszcza miski z sałatką z rąk. Naprawdę przestanę unikać spotkań z moimi rodzicami przez okres ciąży, bo to cholernie źle na nią wpływa i wywołuje gigantyczny stres. 
- Cześć mamo. - witam się z matką buziakiem w policzek, a ojcu podaję rękę. Odbieram od nich kurtki i prowadzę do salonu, gdzie czeka już Sophie. Puszczam jej oczko na znak otuchy i uśmiecham się. Nie jest jej łatwo i przyjemnie, ale zmusza się do podania dłoni moim rodzicom i przywitania się z nimi. Ojciec nawet posyła w jej stronę kilka żartobliwych tekstów i chwali, że ładnie wygląda. Zauważam, jak brew matki wędruje ku górze, a z jej twarzy odchodzą wszystkie kolory. Swój chłód przelewa na Sophie i spogląda na nią kpiąco, kiedy podaje jej rękę. Zakłopotanie mojej dziewczyny sprawia, że wkraczam do akcji i proponuję rodzicom by usiedli i pytam jakie wino chcą pić. Soph znika w kuchni, ja stoję w drugim końcu salonu i mocuję się z włożeniem korkociągu w korek. Po chwili udaje mi się odetkać butelkę i zanoszę ją na stół, po czym wlewam trochę cieczy do kieliszka matki i swojego. 
- Tato, a może jednak? Zamówię wam taksówkę. - pytam ojca. 
- Nie, nie, nie synu. Jutro z rana muszę być już w firmie i nie mam zamiaru męczyć się z bólem głowy. - śmieje się. 
- Tobie to nawet nie proponuję. - rzucam z uśmiechem w kierunku Sophie. 
- Dieta bezalkoholowa? - pyta ojciec. Dziwi mnie jego dobre i taktowne zachowanie, ale czy nie ma w tym jakiegoś "ale"? 
- Dziewięciomiesięczna dieta bezalkoholowa. - odpowiadam za nią. - Mamo, tato... - nabieram w płuca powietrza. - Sophie jest w ciąży. Będę tatą. - mówię dumnie i obejmuję swoją blondynkę. Ojciec od razu wstaje i zaczyna nam gratulować, cieszy się naszym szczęściem. A matka? Matka patrzy ślepo w niewidoczny punkt na dywanie, nawet lampka wina nie drgnie, a przecież trzyma ją w ręce tuż przy ustach. 
- A więc obrałaś taktykę, by wziąć mojego syna na dziecko? 

__________________________

Cześć i czołem! Wracam po długiej, długiej przerwie i serdecznie chcę powitać was na nowym opowiadaniu.  ^^ 
Jedyne o co proszę to szczere opinie w komentarzach i trwanie z bohaterami, buźka! ;*

 

8 komentarzy:

  1. Witaj Kochana.
    Jak dobrze że się pojawiłaś.
    Piszesz świetnie co zdążyłam już zauważyć, czytając opowiadanie o Kłusku.
    Prolog jest genialny.
    Myślę że to nie będzie opowiadanie typu słodka czekoladka tylko raczej gorzka prawda.
    Obawiam się że matka Gregora nie zaakceptuje ani dziecka ani Sophie.
    Widać że ojciec im szczerze kibicuje.
    Moze to właśnie w nim młodzi znajdą oparcie i pomoc.
    Mam nadzieję że matka Gregora nie będzie chciała zaszkodzić w znaczący sposób Sophie.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam :)
    Rozdział świetny. Po tym prologi zostaje na dłużej, pewnie nawet do końca jak to zwykle mam zwyczaju. Po świetnym początku czekam na więcej z niecierpliwością czekam na kolejny nowy rodzial i weny życzę :)
    Matka Gregora nie powinna być tak wrogo nastawiona do Sophie i mam nadzieję że zmieni swoje nastawienie, bo niedługo mogą wyniknąć z tego konfliktu niemiłe skutki dla dziewczyny i jej dziecka.
    Dobrze że chociaż jego tato ich wspiera.
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej
    Prolog świetny, czekam na next
    Buźka
    Zapraszam także do siebie na http://nie-mow-nie.blogspot.com/ i oczekuję regularnego informowania

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, nareszcie opowiadanie z Gregorem w roli głównej! Już je ubóstwiam i już będę śledzić na bieżąco. Po prostu you made my day! :D
    Prolog jest dość zaskakujący. Wprowadzasz nas w akcję, gdzie dzieje sie już tyle rzeczy. Oczywiście nie mam nic przeciwko, a pomysł jest bardzo fajny. Tylko czekać na rozwinięcie.
    Matka Gregora? Właśnie tak ją sobie wyobrażam. Dobrze, że chociaż ojciec odpuścił sobie nieco tą niechęć do Sophie. Nawet bardzo nieco. Ale i tak najważniejsze, że to Gregor jest szczęśliwy.
    Pisz często, żeby dalej poprawiać mi humor w te okropne jesienne dni.
    Do zobaczenia ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś! :*
    Biedna Sophie, matka Gregora jest straszną zołzą. Czy ona nie widzi, że jej syn i jego dziewczyna są szczęśliwi ze sobą?
    Ojciec na szczęście nie zachowuje się już tak źle.
    Zaciekawiłaś mnie i czekam na jedynkę :) Proszę informuj mnie ;*
    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo cieszę się, że wróciłaś bo brakowało mi Twoich opowiadań.
    Młodzi nie mają łatwo z matką Gregora, ale może z czasem kobieta zaakceptuje Sophie i dziecko. Oby.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i pierwszy rozdział.
    Buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeeju. Ubustwiam cię. Twoje opowiadanie o Bartku jest fenomenalne. Powinnas zaczac pisac ksiazki...serio :) Ps. Chcialam dodac ze link w ogloszeniach parafialnych do opowiadania z panem kotem jest pomylony i przekierowuje mnie na to opowiadanie. Pozdrawiam buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny prolog! Nie moge doczekać się na następny rozdział :) I zapraszam do siebie ;)
    https://obrane-cele-to-marzenia.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń